poniedziałek, 19 września 2011

Raport z meczu Legia Warszawa - PSV Eindhoven + zawodnicy Legii i PSV o meczu

Oto składy:

PSV: Przemysław Tytoń - Stanislav Manolev, Marcelo, Wilfried Bouma, Erik Pieters - Kevin Strotman, Georginio Wijnaldum, Ola Toivonen - Jeremian Lens, Tim Matavż, Dries Mertens

ławka rezerwowych: Khalid Sinouh, Orlando Engelaar, Ibrahim Rabiu, Abel Tamata, Timothy Derjick, Zakaria Labyad, Funso Ojo

Legia: Dusan Kuciak - Artur Jędrzejczyk, Michał Żewłąkow, Marcin Komorowski, Jakub Wawrzyniak - Manu, Janusz Gol, Ariel Borysiuk, Ivica Vrdoljak, Maciej Rybus - Danijel Ljuboja

ławka rezerwowych: Wojciech Skaba, Inaki Astiz, Jakub Kosecki, Jakub Rzeźniczak, Miroslav Radović, Michał Żyro, Moshe Ohayon



W debiucie w fazie grupowej, na stadionie Philipsa legioniści mogli liczyć na wsparcie ponad tysięcznej grupy kibiców, którzy, podzieleni na dwie trybuny, byli znacznie głośniejsi niż zaskakująco nielicznie zgromadzeni gospodarze.

W porównaniu do ostatniego meczu ligowego z Podbeskidziem Maciej Skorża dokonał dwóch zmian, z czego jednej dość sensacyjnej. Pozostawił na ławce rezerwowych Miroslava Radovicia, desygnując za niego Ariela Borysiuka. Trener Legii zdecydował się więc na wariant defensywny, polegający na wystawieniu w środku pola „Borysa”, Janusza Gola i Ivicy Vrdoljaka. Ponadto za kontuzjowanego Michała Kucharczyka szkoleniowiec Legii wystawił wracającego po lekkim urazie Manu. W zespole PSV, zgodnie z oczekiwaniami, wystąpili dobrze znani w Polsce bramkarz Przemysław Tytoń i były obrońca Wisły Kraków Marcelo.


Oba zespoły rozpoczęły spokojnie, wyraźnie mocniej koncentrując się na zabezpieczeniu tyłów niż na kreowaniu akcji ofensywnych. Największe zagrożenie w pierwszym kwadransie gospodarze sprawiali po ewidentnych błędach piłkarzy Legii. Najpierw, w 3 min. prosta strata Janusza Gola w środku pola spowodowała kontratak PSV, lecz strzał Driesa Mertensa z narożnika pola karnego świetnie odbił Duszan Kuciak. Słowacki bramkarz dziewięć minut później pewnie obronił też płaski strzał Mertensa z ponad 20 metrów, kiedy Belg odebrał futbolówkę źle przyjętą przez Macieja Rybusa.

W kolejnych minutach Holendrzy przyśpieszyli i co chwila pod polem karnym Legii robiło się niebezpiecznie. Na efekty niestety nie trzeba było długo czekać. W 21. minucie Marcin Komorowski znakomicie przeciął prostopadłe podanie do Oli Toivonena, jednak wybita przez niego piłka trafiła do czekającego z boku pola karnego zupełnie niepilnowanego Mertensa, a ten strzałem z pierwszej piłki pokonał źle ustawionego po wyjściu do Toivonena Kuciaka.



W kolejnych minutach oczekiwana poprawa nie nadeszła. Legioniści nie potrafili utrzymać się przy piłce poza własną połową, nie mówiąc o stworzeniu jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Tytonia. Wiele do życzenia pozostawiała też gra obronna. Gospodarze bez problemów rozgrywali piłkę w środku pola, szybko wymieniając piłkę zagrywali na skrzydła, skąd co chwila groźnie dośrodkowywali. Mertens i Jermain Lens zamieniali się stronami, szczególnie ten pierwszy był nie do zatrzymania.

Dopiero po ponad pół godzinie gry zawodnicy Legii nieco się otrząsnęli i zdołali chociaż nieco odsunąć grę od własnego pola karnego. Udział mieli w tym jednak także Holendrzy, którzy wyraźnie zwolnili grę. Niestety, do miana największego zagrożenia pod bramką PSV urosła sytuacja, w której legioniści nie oddali nawet strzału. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Maciej Rybus świetnie wymanewrował obrońców gospodarzy i został sfaulowany tuż przed boczną linią pola karnego. Następnie jednak „Ryba” i Ljuboja rozegrali rzut wolny tak, że obrońcy PSV z łatwością wybili piłkę.



Do przerwy PSV prowadziło więc 1:0, nie rozgrywając przy tym jakiegoś znakomitego meczu. Legia w żaden sposób nie potrafiła się Holendrom przeciwstawić, gospodarze świetnie operowali piłką, a w defensywie nie popełnili żadnego błędu.

W przerwie trener Skorża zdecydował się wpuścić na boisko Radovicia w miejsce Manu, chcąc wprowadzić ożywienie w formacje ofensywne drużyny. Pierwsze efekty można było dostrzec tuż po wznowieniu gry. Dośrodkowanie Rybusa nie dotarło wprawdzie do Ljuboji, ale po zamieszaniu przed polem karnym piłkę przejął Gol i uderzył, niestety niecelnie. Był to jednak pierwszy strzał legionistów w meczu... Dużo groźniej zrobiło się w 51. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Rybusa z rzutu wolnego piłkę głową przedłużył Komorowski, niestety ta minimalnie minęła bramkę PSV. Mecz wreszcie nieco się wyrównał, piłkarze Legii uwierzyli, że mogą normalnie rozgrywać piłkę. Bardzo aktywny był Radović, oddając w 55. minucie strzał nad bramką Tytonia. Odnalazł się też fatalnie grający w pierwszej połowie Gol. Wcześniej często tracił piłkę i praktycznie jej nie odbierał, teraz rywale mieli z nim znacznie trudniej. Niestety nie wszyscy legioniści wkładali w boiskową walkę tyle sił, co Danijel Ljuboja, który po stracie piłki przez któregoś kolegów widząc, że Artur Jędrzejczyk został na połowie rywala sam pognał za atakującymi zawodnikami PSV, stając się... prawym obrońcą.  Widząc ubytek sił swoich piłkarzy Maciej Skorża dokonał drugiej zmiany. W 65. minucie Janusza Gola zastąpił Michał Żyro.



Holendrzy zorientowali się, że goście zaczęli grać odważniej i nieco przyśpieszyli. Kilkakrotnie w okolicach bramki Kuciaka robiło się gorąco, ale słowacki bramkarz był bardzo czujny na przedpolu. A legioniści w 76. minucie oddali pierwszy celny strzał w meczu. Pod bramkę rywala zapuścił się Komorowski, który po wymianie piłki wpadł w pole karne i mocno strzelił, niestety wprost w Tytonia. W tej sytuacji lepiej zachowałby się odgrywając do któregoś z kolegów w środek pola karnego. Ta sytuacja nieco rozdrażniła piłkarzy PSV, którzy następnie dwukrotnie zagrozili bramce Kuciaka. Strzał głową Tima Matavża przeszedł jednak nad poprzeczką, a uderzenie Kevina Strootmana zostało zablokowane w ostatniej chwili.
W 81. minucie debiut w europejskich pucharach zaliczył Jakub Kosecki, zmieniając Rybusa. Już po chwili bardzo ambitnie wywalczył piłkę na połowie rywala, z czego nie skorzystali niestety Vrdoljak i Żyro. Chorwat stworzył zagrożenie kilka minut później, kiedy świetnie przerwał akcję PSV i zagrał do Ljuboi, strzał Serba przeszedł niestety nad bramką Tytonia. Swoje okazje mieli też Holendrzy, w 90. minucie prawy obrońca, Bułgar Stanisław Manolew znalazł się sam na sam z Kuciakiem, ale Słowak interweniował skutecznie. W doliczonym czasie gry znakomitą szansę do wyrównania miała Legia. Dośrodkowanie Radovicia nie znalazło adresata, piłkę wywalczył jeszcze Kosecki i odegrał do wbiegającego Wawrzyniaka, a ten mocno uderzył. Niestety Tytoń był na posterunku.



Legia rozpoczęła udział w fazie grupowej LE od porażki, do której wcale nie musiało dojść. Gdyby legioniści przez cały mecz grali tak, jak w drugiej połowie, rezultat mógłby być lepszy. Po przerwie nasi zawodnicy nawiązali walkę, czego nie można było powiedzieć po pierwszej części gry. To doświadczenie trzeba wykorzystać w kolejnych meczach.

Podsumowanie:

PSV Eindhoven - Legia Warszawa 1:0 (1:0)
Bramki: 21' Mertens 1:0

 
PSV: Przemysław Tytoń - Stanislav Manolev, Marcelo, Wilfried Bouma, Erik Pieters - Kevin Strotman, Georginio Wijnaldum, Ola Toivonen - Jeremian Lens (73' Funso Ojo),Tim Matavż, Dries Mertens

ławka rezerwowych: Khalid Sinouh, Orlando Engelaar, Ibrahim Rabiu, Abel Tamata, Timothy Derjick, Zakaria Labyad, Funso Ojo

Legia: Dusan Kuciak - Artur Jędrzejczyk, Michał Żewłąkow, Marcin Komorowski, Jakub Wawrzyniak - Manu (46' Radović), Janusz Gol (65' Żyro), Ariel Borysiuk, Ivica Vrdoljak, Maciej Rybus (81 Kosecki) - Danijel Ljuboja

ławka rezerwowych: Wojciech Skaba, Inaki Astiz, Jakub Kosecki, Jakub Rzeźniczak, Miroslav Radović, Michał Żyro, Moshe Ohayon


                                 Zawodnicy Legii i PSV o meczu:

Michał Żyro: Nie wiem, dlaczego w pierwszej połowie graliśmy tak słabo. Być może odczuwaliśmy zbyt duży respekt wobec PSV? Po przerwie obraz gry uległ zmianie. Szkoda, że straciliśmy tak głupią bramkę. Mertens popisał się znakomitym wyszkoleniem technicznym. Myślę, że w rewanżu będzie nas stać na lepszą grę. Nie stawiamy się w straconej pozycji. Czujemy niedosyt po tej porażce, ale nie jesteśmy załamani. W niedzielę gramy z Polonią - chcemy odnieść zwycięstwo w derbach. Przyznam, że nie myślę o tym, kto będzie naszym najbliższym rywalem. Gramy co trzy dni - w tej sytuacji nie ma miejsca na kalkulacje.

Ariel Borysiuk: Nie wiem, dlaczego przespaliśmy pierwszą połowę. W tej części spotkania nie potrafiliśmy zagrozić bramce rywala. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie gramy codziennie przeciwko PSV. Próbowaliśmy zmienić obraz gry, ale nie wyrównaliśmy. Nie wykorzystaliśmy swojego potencjału. Gdybyśmy postawę z drugiej części potrafili przełożyć na pierwszych 45 minut, to byłoby inaczej. Gospodarze grali bardzo wysokim pressingiem, byli bardzo aktywni po każdym naszym odbiorze. Po losowaniu wiedzieliśmy, że jesteśmy skazani „na pożarcie”. Szkoda, że rozpoczęliśmy rywalizację od porażki, ale Holendrzy potwierdzili swoją siłę. Wierzę, że teraz będzie z górki. My dopiero uczymy się gry w fazie grupowej, ponieważ Legia dawno nie uczestniczyła w rywalizacji na tym poziomie. Pierwsze śliwki robaczywi, ale wierzę, że za dwa tygodnie ogramy Hapoel u siebie.

Michał Żewłakow: W pierwszej połowie zagraliśmy ze zbyt dużym respektem wobec PSV. Ta część spotkania zadecydowała, że przegraliśmy. Nie trzeba ukrywać, że gospodarze byli lepsi i zasłużenie wygrali. Zaczęliśmy niemrawo. Dopiero druga połowa potwierdziła nasze atuty. Niestety, nie stworzyliśmy zagrożenia pod bramką Holendrów i taka postawa musiała zaowocować porażką. Niektórzy pierwszy raz grali w fazie grupowej europejskich pucharów i nie myśleli o otoczce spotkania. Przed spotkaniem wierzyłem, że w Eindhoven poprawimy swoje nastroje, ale ponieśliśmy drugą porażkę z rzędu. Wierzę, że odbijemy się w niedzielę przy Konwiktorskiej. Nie sądzę, aby nasze niepowodzenie wpłynęło na taktykę. Rywal ruszył na nas, stworzył kilka groźnych okazji. PSV w ofensywie prezentuje się dobrze, ale ekipa z Holandii ma również swoje słabe strony, które musimy wykorzystać w rewanżu. Powoli musimy myśleć o spotkaniu z Polonią i poprawie swojej pozycji w Ekstraklasie.

Ivica Vrdoljak: Pierwsza połowa nam nie wyszła. Gdybyśmy od początku zagrali tak jak po przerwie, to wrócilibyśmy do Warszawy z punktami. Niestety, taki jest futbol, a dzisiaj wygrał lepszy zespół. Nie powinniśmy gdybać, tylko dawać z siebie wszystko od pierwszego do ostatniego gwizdka. Na początku brakowało nam Radovicia. Kiedy pojawił się na boisku nasza gra wyglądała bardziej efektownie.  Na boisku wyszliśmy z trzema defensywnymi pomocnikami, ale ja często starałem się grać w ofensywie. Nie sądzę, aby młodzi przestraszyli się renomy rywala. Przegraliśmy, ale to jeszcze nie koniec świata, bo przed nami jeszcze pięć spotkań. W Lidze Europejskiej każda bramka się liczy. Teraz skupiamy się tylko na Polonii. To dobrze, że po porażce z PSV możemy skupić się na potyczce ligowej. Z dużą niecierpliwością czekamy na potyczkę przy Konwiktorskiej.

Miroslav Radović: W pierwszej połowie zagraliśmy zbyt bojaźliwie, pozwoliliśmy na wiele rywalowi. Nie zakładaliśmy tak defensywnej gry. Nie wiedzieliśmy czego chcemy. PSV to wykorzystało i strzeliło gola. Po przerwie prezentowaliśmy się lepiej, ale nie mieliśmy atutów w ofensywie. Każdy chce grać jak najczęściej przeciwko takiemu zespołowi. Byłem trochę zaskoczony, że rozpocząłem potyczkę na ławce rezerwowych. Trener chciał, abym wszedł na zmęczonego rywala i wykorzystał swoje atuty. Niestety, zabrakło czasu.

Georginio Wijnaldum: Dzisiaj PSV było lepsze od Legii. Szczególnie w pierwszych trzydziestu minutach nasz zespół zdecydowanie dominował. Można tylko żałować, że nie udało nam się strzelić więcej niż jednego gola. W drugiej połowie Legia zagrała lepiej i potwierdziła, że nie przez przypadek awansowała do fazy grupowej rozgrywek. Mimo tego, to my byliśmy lepsi. Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo, a w naszej grze są jeszcze rezerwy.

Przemysław Tytoń: Chcieliśmy zacząć przygodę z europejskimi pucharami od wygranej. Cieszę się, że w pierwszym spotkaniu odnieśliśmy zwycięstwo. Przed meczem skupialiśmy się na sobie i naszych mocnych stronach. Musieliśmy zrealizować założenia taktyczne, z czym mieliśmy problemy podczas ostatniej kolejki. Najważniejsze są trzy punkty. W niedzielę zagramy z Ajaxem i tylko na tym się skupiamy. Nie lekceważyliśmy Legii. Chłopcy niewiele wiedzieli o warszawskim zespole. Podobnie będzie w spotkaniach z Hapoelem i Rapidem. Przed meczem trener pytał mnie o kilku zawodników, ale chyba nie pomogłem zbyt wiele. Cieszę się, że w pierwszym spotkaniu na stadionie Philipsa zagrałem „na zero” z tyłu. W drugiej połowie legioniści kilka razy zagrozili mojej bramce. Nie możemy sobie pozwalać na takie błędy w defensywie. Dzisiaj przed przerwą nie miałem zbyt wiele pracy. Podobnie było w niedzielę w Venlo, gdzie w drugiej części w ciągu ośmiu minut straciliśmy trzy gole. Dzisiaj nie chcieliśmy powielić tamtych błędów, dlatego byliśmy wyjątkowo skoncentrowani.

P.S. Ten  mecz dla Jakuba Koseckiego był debiutem  w Lidze Europejskiej.

Brak komentarzy: